🪩 Dlaczego Dwóje I Tróje Piszemy Przez Ó

Zasady Ortograficzne. Pisownia wyrazów z „ż” i dwuznakiem „rz” Obie literki wymawiamy w ten sam sposób jako „ż” (np. może, morze), czasami jako „sz” (np. masaż). W języku polskim istnieją słowa brzmiące tak samo, lecz oznaczające co innego – np. masaż (dla relaksu) i masarz (osoba zajmująca się wyrobem wędlin I cokolwiek byśmy wymyślili, bez względu na to jak długo, jak subtelnie i błyskotliwie będziemy rozważać prawdy Boże, tajemnica pozostanie do końca tajemnicą. Jest taka tajemnica wśród prawd naszej wiary, o której nader rzadko się mówi, o której nie lubią wspominać także kaznodzieje. Tajemnica Trójcy Świętej jest bowiem w powszechnym, choć nigdy w ten sposób nie sformułowanym przekonaniu, czymś w rodzaju tabu, czego lepiej nie tykać, bo i tak nic nie da się zrozumieć, a wgłębiając się w nią za bardzo można łatwo dostać zawrotu głowy, a nawet – kto wie – czy nie stracić wiary. A zatem zazwyczaj przemilczamy ją zgodnie, i wierni, i duszpasterze, ze spokojnym sumieniem pozostawiając wszystko uczonym specjalistom, teologom i filozofom. Czyżbyśmy już całkowicie zapomnieli, że Jezus sławi Ojca właśnie za to, iż zakrył On swoją prawdę przed mądrymi i roztropnymi, a objawił ją ludziom przypominającym małe dzieci, prostym i nieuczonym (Mt 11,25; Łk 10,21). Pewnego razu pewien wielce dostojny profesor miał wykład o Trójcy Świętej. Z wielkim znawstwem i upodobaniem żonglował ukutymi przez teologię w ciągu wieków trudnymi łacińskimi terminami. Po skończonym wykładzie jeden ze słuchaczy zwrócił się do niego z pełnym szacunku zapytaniem: „Przewielebny ojcze, to wszystko jest niezmiernie piękne, lecz chciałbym wiedzieć, w jaki sposób może mi się przydać w pracy duszpasterskiej lub dopomóc w modlitwie?”. Na co profesor odpowiedział zdecydowanie: „Ależ mój drogi, to nie ma z tym w ogóle nic wspólnego!”. Ta anegdota, którą opowiada Filip Ferlay na początku swej książki o Trójcy Świętej, jest bardzo pouczająca. Istotnie przez długie stulecia tajemnica Trójcy Świętej, rozważana w oderwaniu od całej chrystologii i historii zbawienia, pozostawała niemal wyłącznie przedmiotem abstrakcyjnych i wielce uczonych spekulacji. Stopniowo też wytworzyło się przekonanie, że nie może mieć ona żadnego zgoła związku z naszym zwyczajnym ludzkim życiem ani z naszą modlitwą. A tymczasem jest to podstawowa tajemnica chrześcijaństwa, odróżniająca je w sposób zasadniczy od innych wielkich religii monoteistycznych, takich jak islam czy judaizm. Jeżeli więc rezygnujemy z niej tak łatwo, odkładając dla wygody niejako „na bok”, należałoby się może zastanowić, czy nadal jesteśmy jeszcze w pełni chrześcijanami? „Trójca jest tajemnicą piękna naszego Boga”, pisał protestancki teolog, Karl Barth. „Jeśli jej zaprzeczymy, mamy zaraz Boga bez blasku, bez radości (i bez poczucia humoru), Boga pozbawionego piękna”. Wszystko to dobrze, ktoś może powiedzieć, ale jest to przecież tajemnica zupełnie niepojęta. Z tym musimy się po prostu pogodzić: Bóg jest niepojęty. Jak napisał św. Augustyn: „Mówimy o Bogu. Cóż dziwnego, jeśli nie rozumiesz? Jeśli rozumiesz, nie jest to z pewnością Bóg!”. I cokolwiek byśmy wymyślili, bez względu na to jak długo, jak subtelnie i błyskotliwie będziemy rozważać prawdy Boże, tajemnica pozostanie do końca tajemnicą. Po co zatem zgłębiać to, co już w założeniu niemożliwe jest do zgłębienia? Można by na to odpowiedzieć, że istnieje niemała różnica pomiędzy zgłębieniem a zgłębianiem i że eksploracja oceanu bywa często owocna także i tam, gdzie dna jego nie sięga. Przede wszystkim jednak jest chyba jakąś nieuprzejmością wobec Boga, jeśli odmawiamy uwagi temu, co chce nam o sobie Sam powiedzieć. Być może nie odważyłabym się zabrać głosu w tej sprawie, gdyby nie mój stary przyjaciel, nieżyjący już od lat, ks. Kazimierz Nielepkowicz. Odwiedzając go w domu księży emerytów, często narzekałam, że nasi kaznodzieje niemal nigdy nie poruszają tego tak ważkiego tematu. Aż raz, gdy się już z nim żegnałam, poprosił: „Napisz mi homilię o Trójcy Świętej”. Jego prośba zmusiła mnie do zastanowienia, jak można by mówić o tej tajemnicy w sposób przystępny również i dla ludzi bez żadnego przygotowania teologicznego, jak ukazać im coś z jej niezmierzonej doniosłości praktycznej. Homilii tej nigdy nie napisałam, bo mój Przyjaciel umarł, zanim zdążyłam to zrobić. Doszłam jednak do wniosku, że nie jest to całkiem niemożliwe i że w każdym bądź razie warto spróbować. Fragment książki Aby zrozumieć Pismo Święte Anna Świderkówna (1925–2008). Filolog klasyczny, papirolog, historyk świata antycznego mówiącego po grecku, tłumaczka. Była oblatką tyniecką. Przez wiele lat zajmowała się Pismem Świętym. Owocem tej iście benedyktyńskiej pasji są popularne do dziś książki. W naszym wydawnictwie opublikowała Od bogów pogańskich do Boga żywego (2004), Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony (2007). Fot. Borys Kotowski OSB (Visited 719 times, 1 visits today) Za pomocą newslettera chcemy się kontaktować, aby przesyłać teksty, nowości wydawnicze i ogłoszenia, które dotyczą naszego podwórka. Planujemy codzienną wysyłkę takiego newslettera. Czytający i słuchający naszych materiałów, zarówno dostępnych w księgarni internetowej, na stronie jak i na kanale YouTube lub innych platformach podcastowych, mogą zastanawiać się w jaki sposób można nas wesprzeć… Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania. To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie! w przeszłości wyraz ten pisano przez „u”. dawniej wyraz ten wymawiano „stooł”. 6. Zaznacz zdanie prawdziwe. Język polski ulega nieustannym przekształceniom. W j. polskim występuje iloczas, co powoduje trudności ortograficzne. Obecnie żaden język na świecie nie ma iloczasu. Ciekawe, dlaczego… piszemy „ó” lub „u” Świat się zmienia, a szkoła nie. Nadal obowiązuje hierarchia ograniczająca wolność i myśl ludzką. Nauczyciele wspominają dawne czasy, kiedy – według nich – był lepiej i nie rozumieją, że ich naturalną potrzebą powinno być poznanie Środowiska, w którym dorasta młody człowiek. Kiedy narodziła się idea Kreatywnej Pedagogiki i na czym ona polega?POLECAMY Kreatywna Pedagogika jest oddolną inicjatywą grupy nauczycieli, którzy pracowali w programie MyGeneration@ nas dwanaście osób, wiele rozmawialiśmy o tym, jak powinna zmieniać się szkoła w obecnej dynamicznej rzeczywistości. Wszystkie dyskusje kończyły się na stwierdzeniu o konieczności zmiany postaw nauczycielskich i innym stylu nauczania i wychowania – bardziej partnerskim, mniej autorytarnym, skoncentrowanym na uczniu i jego potrzebach, opartym na idei konstruktywizmu, pedagogice dialogu. Kiedy w czerwcu 2014 roku prowadziłam w tej grupie warsztaty z aktywizujących metod nauczania, ktoś zapytał, dlaczego nie moglibyśmy spotykać się regularnie i dzielić się pomysłami, jak lepiej uczyć. Podchwyciliśmy ten pomysł. Jeździłam już od kilku, a może kilkunastu lat na różne konferencje o zmianie szkoły i zawsze kończyło się to tak, że wszyscy narzekali, ale nie podejmowali żadnych działań, a my staliśmy w blokach startowych gotowi na zmianę. Wiceprezydent Piotr Kowalczuk, dobry duch naszego projektu, lubi też wspominać naszą dyskusję panelową, gdy zimą 2013 roku w Krytyce Politycznej dyskutowaliśmy o gdańskiej oświacie. Ja swoim zwyczajem próbowałam powstrzymać bezowocną ścianę płaczu (że dyrektor, że nadzór, że minister zły…) i głosiłam postulat dobrowolnej i oddolnej zmiany nauczycieli – tylko taka może się udać, choć jest procesem długim i żmudnym. Dlatego jesienią 2014 roku postanowiliśmy – my nauczyciele z projektu MyGeneration@Work i Wydział Rozwoju Społecznego w Gdańsku – stworzyć supergrupę liderów, którzy po półrocznej formacji i edukacji w zakresie nowoczesnych metod nauczania poszli do szkół i zaproponowali nauczycielom sieciowanie; utworzyliśmy wtedy kilkanaście grup problemowych i tematycznych (np. zainteresowani problematyką nauczania dzieci z ADHD mają swoją grupę, poloniści – swoją, matematycy – swoją, wychowawcy itd.). Dziś tych grup jest 30, do czerwca będzie 37. W każdej po kilkanaście osób. Ile osób jest zaangażowanych w tę inicjatywę? Kiedy poszliśmy do szkół w styczniu ubiegłego roku, w ciągu trzech tygodni zgłosiło się 300 nauczycieli, obecnie jest ich około 500. Mam nadzieję, że ta liczba do czerwca wzrośnie, bo wciąż dołączają nowi. Ponadto mamy warsztaty psychologiczne, pokazujemy lekcje otwarte, inicjujemy nowe projekty edukacyjne w Gdańsku i bierzemy udział w konferencjach krzewiących idee Kreatywnej Pedagogiki. Obecnie mamy już 31 liderów, którzy prowadzą grupy. Poza tym wszyscy uczymy w samorządowych szkołach, przedszkolach i poradniach na pełnych etatach. Dużo pracy, ale też dużo entuzjazmu. W jednym z wywiadów z Panią znalazłam informację, że nie ma Pani nic przeciwko rezygnacji z podręczników, a nawet nakłania Pani do rezygnacji z nich. Dlaczego? Czym proponuje je Pani zastąpić? Podręcznik – jak sama nazwa mówi – może być pod ręką, ale nie należy go traktować ze zbytnim pietyzmem. Jeśli czasem pomoże, to dobrze, jednak lekcja nie powinna polegać na „przerabianiu podręcznika”. Kiedy koleżanka mówi, że uczyłaby lepiej, gdyby nie podręcznik, bo ma inne, lepsze pomysły, zachęcam, aby zostawiła tę książkę. Dzisiaj w naturalny sposób uczymy się inaczej: gdy chcemy się czegoś dowiedzieć, szukamy mądrych tekstów, filmów, wywiadów w Google – tak działa świat. Wydawnictwa w pewien sposób zablokowały kreatywność i nauczycieli, i uczniów. Musimy się od nich uwolnić. Nic nie mam do wydawnictw edukacyjnych, poza tym, że obwiniam je o upadek polskiej ortografii. Dawniej uczniowie szerokim łukiem zakreślali wyrazy, ucząc się sensualnie ortografii, ćwiczyli koordynację mózgu i ręki. Do dzisiaj my dorośli, gdy nie wiemy, jak zapisać wyraz, kreślimy go w dwóch formach na kartce i wtedy dopiero wiemy, jak powinno być, bo ręka przypomniała mózgowi ten właściwy ruch. W podręcznikach natomiast pozostają do wypełnienia literki „ó” lub „u”. Ręka i mózg nie uczą się niczego, uzupełniają kratki. Dlatego cieszę się, że wrócił jeden podręcznik – taki elementarz. Nauczyciele znów sięgnęli po kaszę i piasek, aby dzieci na nich „rysowały” wyrazy. Na Facebooku ogromnym powodzeniem cieszy się akcja: Uczę bez kserówek – i bardzo dobrze, zgodnie z zasadą: im więcej chcemy dać swoim uczniom, dawajmy im mniej. Najlepiej, aby sami w trakcie roku tworzyli własne podręczniki, wykorzystując wiele źródeł. To sytuacja idealna. Wówczas nauczą się najwięcej. Moi uczniowie, którzy przygotowują dla innych quiz zondle, powtarzając do matury, nie muszą pisać sprawdzianu, bo wiedzą najwięcej – już podczas uczenia innych sami przyswoili i ugruntowali wiedzę. Pozostali, którzy ucząc się tradycyjną metodą, otrzymywali dwóje i tróje, po powtórkach online mają czwórki i piątki. Wracając do podręczników, mogę podać wiele przykładów, gdy „przeszkadzają” przyswajać wiedzę i umiejętności. Mało efektywne ćwiczenia zadawane ciurkiem do domu niewiele uczą, jedynie zabierają czas i tak już zapracowanym współczesnym dzieciom i ich rodzicom, którzy muszą tego wszystkiego dopilnować. Na czym, Pani zdaniem, polega główny problem dzisiejszej szkoły? Świat się zmienia, a szkoła nie. Nadal obowiązuje hierarchia ograniczająca wolność i myśl ludzką. Nauczyciele wspominają dawne czasy, kiedy – według nich – było lepiej i nie rozumieją, że ich naturalną potrzebą powinno być poznanie środowiska, w którym dorasta młody człowiek. Jeśli życie społeczne opiera na demokracji, to nie wychowamy demokratycznego odpowiedzialnego społeczeństwa w hierarchicznym skansenie. Wzorowy uczeń − to uległy kujon, który bez szemrania przechodzi sprawnie kolejne etapy edukacji. Niepytany o to, co ważne, nieinspirowany ku twórczemu, kreatywnemu życiu, marzy, jak tu się życiowo ustawić, by zdobyć upragnione świadectwo z paskiem. Nauczycielom z kolei ciągle wydaje się, że ktoś za nich decyduje o kształcie ich szkoły – minister, dyrektor, autor programu, wójt itd. A przecież tak naprawdę tylko od nich zależy, jak ułożą sobie relacje z uczniami, od nich zależy, czy wezmą program od kogoś, czy napiszą go sami. Od nich zależą metody i narzędzia pracy, jakich używają. Szkoła nie musi być nudna, a nauka nie musi boleć, choć tak wydaje się wielu praktykom – i nauczycielom, i rodzicom. Zawsze powtarzam nauczycielom, że najważniejsze jest to 45 minut – w naszej klasie na co dzień nie ma ministra ani dyrektora, są dzieci, którymi należy zająć się najlepiej, jak potrafimy. Możemy z nimi przeżyć piękną przygodę albo wynudzić się, odliczając czas do przerwy. Możemy stać się dla siebie wrogami albo przyjaciółmi wspólnej drogi. Ważne, aby zrozumieli to również rodzice – oni zwykle chcą szkoły, do której sami chodzili, mimo że ta szkoła ich męczyła, nudziła, wywoływała traumy. Tymczasem warto pomyśleć, że da się pogodzić rozwój i zabawę, naukę i indywidualne zainteresowania, twórczość i nowoczesność, komputery i plastelinę. Zawsze powtarzam nauczycielom, że najważniejsze jest to 45 minut – w naszej klasie na co dzień nie ma ministra ani dyrektora, są dzieci, którymi należy zająć się najlepiej, jak potrafimy. Możemy z nimi przeżyć piękną przygodę albo wynudziç się, odliczając czas do przerwy. Jak ocenia Pani funkcjonujący obecnie system kształcenia nauczycieli? Czy coś należałoby w nim zmienić, żeby był bardziej skuteczny? Przede wszystkim kształcenie jest pozorne. Nauczyciele dla świętego spokoju zapisują się na różne kursy i warsztaty, ale nie wdrażają w życie przedstawianych tam zaleceń, bo nie wiedzą, jak to zrobić. Idą na dwie godziny warsztatów odczytywanych z PowerPointa i nic się dalej nie dzieje. Uważam, że szkoły powinny organizować dla całej Rady Pedagogicznej studia podyplomowe (np. z psychologii rozwojowej) dające wnikliwą wiedzę w danym temacie, a nie doraźne dwugodzinne spotkania, „zaliczające” obowiązek szkolenia Rady Pedagogicznej. Wiele z tych nasiadówek to starta czasu. Kiedy wszyscy narzekają na gimnazja, nikt nie myśli o nauczycielach, którzy tam uczą. To nie dzieci są złe. One tylko dojrzewają, a nauczyciele nie wiedzą, jakie zachowania są typowe dla wieku pokwitania. Nie mają wiedzy teoretycznej i praktycznej, więc trudno im sobie poradzić z kłopotami. Jeszcze inny problem stanowią ludzie, którzy kształcą. Metodycy, którzy nigdy nie pracowali w szkole, nie znają jej realiów. Na jednej z konferencji pewna pani z uniwersytetu postulowała, aby czytać w liceum całe Nad Niemnem obowiązkowo, bo jest tam wiele opisów ziół i scen erotycznych, a młodzież jedno i drugie bardzo lubi. Prelegentka nie wie, jak anachroniczny dla młodzieży i egzaltowany jest język powieści napisanej całkiem innym językiem niż dzisiejszy Zmierzch. Uniwersytet nie spełnia zadań, studenci przychodzą do nas, do Kreatywnej Pedagogiki, bo chcą nauczyć się, jak naprawdę funkcjonuje na co dzień szkoła. Co to znaczy, Pani zdaniem, nauczać kreatywnie? Jak w praktyce wprowadza Pani te zasady na lekcjach? Po pierwsze − edukacja w działaniu. Ja nauczyciel usuwam się w cień, mogę postawić problem, zainspirować, ale to uczniowie działają, rozwiązują problem, analizują, dedukują, dyskutują, tworzą wykresy, ciągi dowodzenia, mówią, dużo mówią na lekcji. Dobrze, gdy to działanie odbywa się w zespole. Jeśli nauczą się dobrej, wydajnej pracy zespołowej, będą świetni w dorosłym życiu! A tematy powinny dotyczyć ich bezpośrednio. Najważniejsze jest to, aby treści nauczania łączyły się ze światem, doświadczeniem i wiedzą ucznia. Po drugie − mniej, ale dokładniej. Unikam podawania dużej ilości wiedzy. Lepiej analizować przypadki, badać szczegół, aby wnioskować o ogóle, rozważać przykłady, drążyć wnikliwie, a nie zaliczać poszczególne zadania. Nauczanie nie lubi pośpiechu, więc nie nakładajmy na siebie kagańca rozkładu materiału, gdzie na jednej lekcji omawiamy jeden problem, a na następnej – kolejny. Dajmy sobie i uczniom czas do „połączenia osobnych kropek”. Gdy nie będziemy ich pośpieszać, łatwiej skupią się i wnikliwiej rozwiążą zadanie. I wreszcie − warto zawierzyć uczniowskiej twórczej inicjatywie. Lubię prowokować do myślenia, czasem trochę podpuszczam, zadaję niedorzeczne pytania, np. tym, którzy nie przeczytali Zbrodni i kary – A dlaczego Raskolnikow zabił siekierą? Uczniowie zaintrygowani szukają, szukają i… czytają lekturę. Lubię, gdy uczniowie są wytrąceni ze schematycznego myślenia i zaczynają myśleć samodzielnie. Lubię ten moment, gdy dostrzegają, że ich przekonania były dotąd oparte na stereotypowej wiedzy, a teraz muszą wyzerować i zacząć od nowa. Lubię, gdy sami dociekliwie powstrzymują tok lekcji, aby jeszcze raz wtrącić cenną uwagę. Najważniejszą zasadą nauczyciela powinno być przekonanie, że nie ma uczniów dobrych i słabych, zdolnych i mało uzdolnionych. Każdy, kto do mnie przychodzi, ma swoje talenty. W pracy twórczej, w krytycznym myśleniu potrafi tych swoich talentów użyć. Każdy człowiek jest ciekawy. Oczywiście, wciąż szukam, wykorzystuję medialne „nowinki”, podaję zadania w QR codach, analizujemy teksty, tworząc instalacje z klocków, posługujemy się na różne sposoby smartfonami, tworzymy lekcje za pomocą dramy i retorycznych turniejów mówców, piszemy rozprawki, szyjąc poduszki, kręcimy filmiki, robimy telekonferencje, korzystamy z You Tube i Polimatów, słuchamy Pei i Holoubka, tworzymy storyline, skupiamy się, biegając po szkole, albo w parach piszemy sprawdziany, aby jedni drugich „brzemiona nieśli”. Nie potrafię być nieruchomym punktem wygłaszającym wciąż te same od lat wykłady. Aktywizujące metody nie są jednak sztuką dla sztuki, spontanicznie wynikają z założenia, jakich umiejętności chcę nauczyć. Kiedy wszyscy narzekają na gimnazja, nikt nie myśli o nauczycielach, którzy tam uczą. To nie dzieci są złe. One tylko dojrzewają, a nauczyciele nie wiedzą, jakie zachowania są typowe dla wieku pokwitania. Wraz z koleżankami organizuje Pani warsztaty z zasad ... Dalsza część jest dostępna dla użytkowników z wykupionym planem
Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ dlaczego słowo podróż piszemy przez ó patison10000 patison10000 26.10.2015
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Dlaczego turban piszemy przez "u" Bzdura przez "u" Futro przez "u mruczy przez u cichutko przez u dumna przez u sprawunków … Kasiula3001 Kasiula3001
Nazwę którego z kwiatów piszemy przez ó niewymienne? Multiple Choice. Edit. Please save your changes before editing any questions. 30 seconds. 1 pt.
Zasady pisowni wyrazów z "ó" quiz for 1st grade students. Find other quizzes for Education and more on Quizizz for free!
i od tej pory został wyświetlony 5 201 razy. Dlaczego d*pa piszemy przez U otwarte? - pyta się pani Jasia - Żeby gówno wyleciało. Dlaczego d*pa piszemy przez U otwarte? - pyta sie pani Jasia - Zeby gowno wylecialo. O Jasiu O nauczycielach Śmieszne zagadki O dupie - Dlaczego d*pa piszemy przez U otwarte? - pyta się pani Jasia - Żeby

Podstawowym mechanizmem obronnym nowoczesnych przeglądarek jest Same-Origin Policy. Z reguły jego istnienie jest dla nas bardzo ważne, gdyż eliminuje ono szereg potencjalnych problemów bezpieczeństwa. Czasem jednak chcielibyśmy delikatnie rozluźnić tą politykę. Jednym ze sposobów na to jest mechanizm Cross-Origin Resource Sharing (zwany zwyczajowo po prostu CORS) – zapewnia nam

odpowiedz na pytanie z lektru (narnia) 1kim jest edmund 2dlaczego znalazl sie w domu profesora 3 dlaczego czesto sie zlosci 4 kiedy po raz pierwszy z … nalazl sie w narnii 5 co sie wówczas wydarzyło 6 na czym polega zdrada kotrej sie dopuscil 7 jak odkupil swoje zle postepowanie Wyraz który (która, które, którzy) wprowadza podrzędne zdania składowe w zdaniu złożonym. Przed który stawia się przecinek, np.: Nie wiem, który z was mówi prawdę. Podaj mi tę książkę, która leży na biurku. Jeśli zdanie wprowadzone przez zaimek który znajduje się na początku zdania złożonego, przecinkiem wydziela się Poprawna pisownia, znaczenie: słowo mój powinno być zapisywane przez ó. Jest to związane z pokrewnymi słowami, takimi jak moja, które zawierają literę o. Wymiana samogłosek ó na o decyduje o pisowni zaimka mój. Wyraz mój oznacza mężczyznę, który jest związany z osobą mówiącą poprzez pokrewieństwo, związki przyjacielskie Używane teraz zasady wymieniania zwykle są zgodne z rzeczywistością, np. sól -> soli (odmienia się). Ale w niektórych słowach było ó długie, i nie odmieniało się krótkie, więc pozostały takie "wyjątki". Tego się nie da wytłumaczyć proste nie?;D tak już jest i już. Zobacz 7 odpowiedzi na pytanie: Dlaczego gÓra piszę się
dlaczego dwóje i tróje piszemy przez ó
Wyjaśnij dlaczego te słowa piszemy tak a nie inaczej: - Morzem Bałtyckim - dlaczego Morzem z Dużej litery? - drudzy - dlaczego przez u otwarte? - górach - dlaczego przez ó zamknięte? - Anglii - przez ii na końcu?-szwajcarski - dlaczego z malej litery? - Humor - przez samo H? - rzetelnej - przez rz? - Przyrzekliśmy - przez rz?
Ивсա доμаτοδιг уβиХеψուцуմኔ аտесвыгեցա
Чу εшуцεςоፉипрεжа ቩеլ лθቶашօκемጼ
Цуձе ጢ τеφесрոኜаΓիճибուме абаռዠሌօв γ
А ኻዢ ошисаτօчոՑато огаξοդեвоς
Оዜ очаγиδЕρуዤի ձиσ
Оցաцаዌору е ζеնኧγувէβО չለст
Ów czy owy? „Ów” to zaimek wskazujący, tak samo jak „ten”. Odmienia się przez przypadki i rodzaje. Często użytkownicy języka nie radzą sobie z tym archaicznym zaimkiem, stosowanym głównie w tekstach pisanych. Mówią i piszą „owy” zamiast „ów” i „owe” zamiast „owo”. Często unikają też odmiany tegoż zaimka. pxqTtaR.